Marc
Minął tydzień od kiedy Milagros powiedziała mi o swoim wyjeździe.
Został tydzień do jej wyjazdu.
A ja... Kompletnie nie wiem co mam ze sobą zrobić. Sam nie wiem, dlaczego nie powiedziałem Mili o swoich uczuciach. Przecież to mogłoby ją powstrzymać. Miałbym szansę ją zatrzymać dla siebie.
Normalnie powiedziałbym, że coś to za egoistycznie myślenie. Ale tym razem się zgodzę. W sumie możesz jeszcze spróbować.
Nie sądzisz, że teraz było by to głupie.
Nie! To by była najmądrzejsza decyzja w całym twoim życiu!
Muszę pomyśleć...
O nie...
Dlaczego to wszystko musi się tak komplikować. Nie dość, że moja sytuacja w klubie nie jest zbyt ciekawa to jeszcze w życiu osobistym zaczyna się wszystko pieprzyć.
Może już taki mój los.
- Marc! Jesteś? - usłyszałem głos mojego brata, który najwyraźniej postanowił mnie odwiedzić. Miał kluczę do mojego domu tak "w razie co" więc mimo tego, że się zamknąłem problemów z wejściem nie miał.
- Co to za wylegiwanie się na kanapie co? - zaśmiał się Eric siadając na jednym z foteli.
- A daj spokój. - westchnąłem - Wszystko się wali.
- Mówiłem, zacznij szukać już nowego klubu, odbudujesz się tam i może jeszcze przy odrobinie szczęścia wrócisz do Barcy jako jeden z najlepszych na świecie.
- Gdyby tylko to było moim zmartwieniem to było by łatwiej, wiesz? Z resztą Carles mówi, że powoli już dla mnie czegoś szukają więc o to martwię się najmniej.
- No to co się takiego stało? Wyżal się bratu, no już... - rozsiadł się wygodnie - Bo chyba nie o Mili?
- Strzał w dziesiątkę. - podniosłem się do pozycji siedzącej.
- Rozumiem, że nadal nie powiedziałeś jej szczerze o swoich uczuciach i gnijecie w tej śmiesznej przyjaźni? - pytał - Nie rozumiem, dlaczego nie weźmiesz spraw w swoje ręce. Ile razy mam cię jeszcze wszystko tłumaczyć, ja, Sergi albo Rafa... Tłuczemy ci to tego pustego łba co masz zrobić a ty swoje...
- Milagros wyjeżdża. - przerwałem mu - Za tydzień wylatuje ze swoją matką na dwa miesiące do Chin.
- Uuu... tego nie przewidziałem.
- Tydzień temu byłem u niej. Byłem gotowy powiedzieć jej o wszystkim, a ona oznajmia mi, że postanowiła podróżować...
- I to cie powstrzymało? - spytał - Boże, dlaczego pokarałeś mnie taki głupim bliźniakiem... - przewrócił oczami - Na gdybym był na twoim miejscu to właśnie w tym momencie powiedziałbym jej wszystko. Powstrzymał ją. A nie jak idiota po prostu odpuścił.
Jakby nie patrzeć to ma rację.
- Ale już zdecydowała....
- Gówno, a nie zdecydowała... Jako obserwator... Bardzo dobry obserwator z resztą... Mowie ci, że tym wyjazdem ona też próbuję uciec, tak jak ty uciekasz od wyznania swoich uczuć.... Jako twój brat widzę jak cię wzięło, ba... nawet Raquel to widzi... Widzimy też jak Milagros od dłuższego czasu ciągnie do ciebie... Dlatego teraz dobrze ci radzę. Podnieś dupę z tej kanapy i jedź do niej! Albo siłą cię tam zaciągnę.
Jednak jakiś Bartra jest mądry.
- Mówisz poważnie? - spytałem.
Jasne, że mówi poważnie... Tylko ty masz jakieś klapki na oczach i nie dostrzegasz oczywistości!
- A czy wyglądam jakbym żartował? Ruszaj się!
Milagros
Dzięki zaangażowaniu i kontaktom mamy przygotowania do wyjazdy szły na prawdę bardzo szybko. W końcu nie miałyśmy dużo czasu i trzeba było wszystko załatwić w tempie ekspresowym.
Tak mogłam odciągnąć myśli od Marca i moich wszystkich uczuć do niego. Nie było to łatwe, Sol chodziła na mnie obrażona i dostawałam od niej tylko bury za moje zachowania. Mama też coś zauważała, ale na razie nie chciałam jej wszystkiego mówić.
Ja na przykład taką Maresol całkowicie rozumiem. A na twoim miejscu powiedziałabym mamie o wszystkim, ona na pewno by cię ustawiła do pionu.
Wróciłam do domu po moim ostatnim dniu w pracy przed wyjazdem. Tego też będzie mi trochę brakować.
Ledwo usiadłam przed telewizorem by trochę odpocząć a usłyszałam dźwięk przychodzącej na moją komórkę wiadomości.
Będę za 15 minut.
Marc. Nie widziałam się z nim odkąd powiedziałam mu o moim wyjeździe. Może go tym uraziłam, a może po prostu nie miał czasu.
Nim się obejrzałam już słyszałam dzwonek do drzwi. Natychmiast podniosłam się aby otworzyć.
- Cześć, wejdź. - otworzyłam drzwi, a Marc natychmiast udał się do mojego saloniku.
- Musimy porozmawiać. - powiedział od razu - Muszę ci to powiedzieć, bo chyba oszaleje.
Nie wiem, czy mam się bać, czego oczekiwać... Gdzieś w środku oczekiwałam, że... Nie to na pewno nie to.
- Tydzień temu chciałem ci to powiedzieć, ale jak głupi stchórzyłem i żałuję. - westchnął - Eric miał pomysł, żebym przygotował jakąś śmieszną przemowę, ale chyba zrobię to najprościej jak tylko można. - podszedł do mnie, chwycił obie moje dłonie - Kocham cię Milagos. Bałem się tego jak cholera, próbowałem od tego uciec ale nie mogę. Mili jesteś najlepszym co mogło mi się przytrafić i nie potrafię myśleć, że miałbym spędzić jakikolwiek czas bez ciebie. Nawet jeśli tego nie odwzajemniasz i nadal chcesz wyjechać to wiedz, że ja będę na ciebie czekał. Tak długo jak będzie trzeba.
__________________________________________________________________
Ta dam :D
I jak? Podoba się? ;)
Mam nadzieję.
Dziękuję mojej siostrze, która podpowiedziała mi trochę do co początku tego rozdziału. (Jednak czasem się na coś przydaje) Szkoda, ze nie chciała za mnie napisać XDDD
Czekam na Wasze opinie i pozdrawiam ♥
Zapraszam też do zapoznania się z bohaterami (i być może wyrażenie opini co o nich sądzicie) mojego nowego opowiadania z którym wystartuje po zakończeniu tego bloga. ------> Moja Wielka Pętla