poniedziałek, 20 czerwca 2016

Primero: segunda reunión

25 stycznia 2016



- Milan, chodź jeszcze coś zjesz, zanim mama po was przyjdzie. - zawołałam chłopczyka do kuchni, kładąc na stoliku talerzyk z kanapkami.
Sama poszłam zobaczyć, czy Sasha się obudził. Uwielbiam dzieci, i uwielbiam się nimi zajmować, dlatego też od dłuższego czasu jestem opiekunką. I tak, zajmuję się m.in. dziećmi Shaki i Gerarda. Czasami muszę iść do domu 'pracodawców', a innym razem, gdy zajmuję się większą gromadką, dzieciaki spędzają czas u mnie. 
- Wyspałeś się szkrabie? - wzięłam młodszego Pique na ręce - Zjemy coś jeszcze,  a za chwilę przyjedzie po was mama. 
- Lola i Rico jeszcze będą? - zawołał Milan pytając o dzieci sąsiadów, z którymi bawił się cały czas. 
- Już są w domu. Następnym razem dłużej się pobawicie, dobrze?
W odpowiedzi pokiwał energicznie główką. 


Spojrzałam po raz kolejny na zegarek. Shaki powinna być już jakiś czas temu. Najbardziej niecierpliwił się Milan, opowiadając cały czas, że mama obiecała mu nowe zabawki. 
Wreszcie usłyszałam dzwonek do drzwi. 
Gdy w końcu je otworzyłam osoba stojąca za nimi nie okazała się Shakirą.... ani nawet Gerardem. 
- Dzień dobry. Jestem w zastępstwie odebrać chłopaków. - odezwał się Marc Bartra we własnej osobie. 
Tego się nie spodziewałam.
 Ja też nie. Czemu on się tak na mnie gapi? 
Albo cię poznał albo patrzy jak robisz z siebie idiotkę sama się na niego gapiąc, zamiast wpuścić do środka. 
Trochę mnie zatkało chyba.
To radzę ci się szybko odetkać. 
- Wejdź do środka. - powiedziałam otwierając szerzej drzwi po... gorszej chwili.
- Wujek Marc! - krzyknął radośnie Milan podbiegając do piłkarza.
- Cześć mały, tata kazał mi zabrać was do domu. - uśmiechnął się do chłopczyka.
- Pożegnam się z ciocią. - powiedział Milan przytulając się do mnie. Zaraz za nim przydreptał Sasha, który zrobił to samo.
A ten piłkarzyk znowu się gapi?
Niech się gapi. Wydaje mi się, że mnie nie poznał.
No wiesz, to facet... a ty nie jesteś już blondynką... może się nie połapać. I nie widzieliście się... znaczy on nie widział cię od tego wyjazdu na Ibizę.
Myślisz, że aż tak?
Mówię ci, to facet. Ale wiesz jak on patrzy? 
No jak?
Jak wilk, na młode jagnię. 
O Jezu... to obrzydliwe i głupie.
Tak samo głupie jak rozmawianie ze sobą w myślach, nie sądzisz?
Oj cicho.
__________________________________________________________________________
Tak wiem...
1. Rozdział jest krótki.
2. Miało być wcześniej.
3. Miał być rozdział na Tomaszu.
4. Miał być imagin.

Ale już wyjaśniam.
1. Ten rozdział początkowo miał być początkiem tej opowieści, ale potem wpadłam na ten "genialny pomysł z Ibizą i plany się zmieniły, a ja nie potrafiłam go przedłużyć jakoś.

2-4. Ostatnio pojawiło się kilka problemów, przez co nie miałam czasu na pisanie i dodaje to co mam :D Mam nadzieję, że uda mi się niedługo napisać coś na pozostałe blogi.

Mam nadzieję, że zrozumiecie i wybaczycie :D Oraz, że jednak spodobało się Wam to powyżej ;)

Pozdrawiam :*

#notkadłuższaniżrozdział

wtorek, 7 czerwca 2016

Comienzo: primer encuentro

Czerwiec 2015

Ten wyjazd chyba dobrze mi zrobi. Cieszę się, że Maresol tak długo naciskała i w końcu dałam się namówić mnie na tygodniowe wakacje na Ibizie. Odwołałam wszystko co miałam do zrobienia i oto już od dwóch dni jesteśmy na wyspie.
- Mili, szybciej! - wołała przyjaciółka.
- Przecież dopiero 5 minut temu wstałam... - dreptałam spokojnie do łazienki.
- No i co z tego? Szybciej, bo tracimy czas.
Gdyby nie to, że jest moją najlepszą przyjaciółką chyba bym ją kiedyś zamordowała. 
Ale też gdyby nie ona bawiłabyś ciągle tylko dzieciaki. 
Też prawda. 


- Mili, czy jakieś dwadzieścia metrów od nas nie stoi tych kilku twoich ulubionych piłkarzyków? - spytała wracając po kąpieli i siadając na swoim ręczniku obok mnie.
- Niby gdzie? - odłożyłam na chwilę książkę i zaczęłam się rozglądać.
- Po prawej. - szepnęła. 
- No możliwe. - odpowiedziałam i zaczęłam czytać dalej.
Milagros, zabijasz entuzjazmem.
- Twój entuzjazm kiedyś mnie zabije. - zaśmiała się.
Widzisz, ona się ze mną zgadza.
Cicho siedź.
- A co mam robić? Chyba normalne, że po sezonie są wypocząć gdzieś.
- Myślisz, że uda mi się któregoś wyrwać?
- Powodzenia. Ale ja będę się trzymać od tego z daleka okej?
W co ja wierzę.
No właśnie, nie bądź naiwna. 
- No to ruszam.
I to by było na tyle z mojego 'spokojnego wypadu z najlepszą przyjaciółką'.


- Milagros... - usłyszałam głos Sol i natychmiast uniosłam głowę po raz kolejny odrywając się od lektury.
No nie wierzę...
- Milagros. Pozwól, że przedstawię ci moich nowych znajomych. - uśmiechnęła się blondynka wskazując na grupkę mężczyzn.
O cholera... Łatwo jej poszło.
Zabijcie mnie.



I tak zamiast spędzić wakacje tylko z przyjaciółką dostałam do kompletu wychowanków La Masii.
Nie powiesz, że ci się nie podobało. Albo ktoś podobał.
Możesz się czasem nie odzywać?
Mnie nie oszukasz, przecież jestem tobą. 
Cicho.
- Mili... a ty i ten cały Bartra... jest coś na rzeczy? - próbowała wypytać Sol.
- Czyś ty zgłupiała?
- No bo widzę, że złapaliście niezły kontakt i chyba macie dużo wspólnego. - zaczęła sugerować.
- Pamiętaj, że wakacje rządzą się swoimi planami. - uśmiechnęłam się - Może i tutaj trochę rozmawiamy, ale przecież tak samo rozmawiam chociażby z Sergim, Joanem albo Ivanem. Z resztą jak stąd wyjedziemy to wszystko się skończy.
I szkoda ci nie? 
- Chyba zapominasz, że mieszkacie w tym samym mieście. - uśmiechnęła się znacząco.
- A ty zapominasz, że to dość duże miasto i niekoniecznie musimy na siebie wpadać. - odburknęłam tylko.
- Ale może gdyby...
- Sol, skończ lepiej się pakować i wyjdźmy ostatni raz na plażę. - zasugerowałam.


Patrz, wasi koledzy idą. 
Udam, że nie widzę.
Ale Sol ich widzi, i oni was też. 
- Cześć dziewczyny. - odezwał się jako pierwszy Muniesa - Szukacie nas, żeby się pożegnać?
- Właściwie, chciałyśmy ostatni raz przejść się po tej plaży. - odpowiedziałam.
- Ale też chciałyśmy się oczywiście pożegnać. - dopowiedziała szybko Maresol.
- No to myślę, że musimy zrobić coś, żeby  nasze dwie blondynki nas zapamiętały. - zaśmiał się Sergi Gómez 
- Chyba nawet wiem co. - zawtórował mu Carles.
Już za chwilę byłyśmy niesione przez dwóch z grupki piłkarzy w głąb morza.
- Marc, proszę nie! - krzyknęłam orientując się, że Bartra zamierza mnie wrzucić do wody - Błagam, ja się na prawdę boję.
- Dlatego nie wchodziłaś głębiej do wody przez ten cały czas? - zatrzymał się.
- Tak. - spuściłam głowę.
- Spokojnie, nic ci nie będzie. - uśmiechnął się.
Jaki ma cudowny uśmiech.
Musisz się zawsze pojawiać?
Tylko myślę to czego ty się boisz przyznać.
- A teraz wstrzymaj oddech. - polecił.
Już za chwilę byliśmy zanurzeni pod powierzchnią wody. Marc przez cały czas nie puszczał mnie, a ja nadal nie byłam przekonana czy nic mi się nie stanie.
- Było aż tak strasznie? - spytał, gdy wynurzyliśmy się nad lustro wody.
- Tylko trochę. - uśmiechnęłam się patrząc prosto w jego oczy.
Bar...
Nie komentuj nic.
- Mili! Musimy już iść! - krzyknęła Sol stojąc już z powrotem na plaży.
- No to do zobaczenia. - powiedział Marc.
- Żegnaj.
________________________________________________________________
Hej hej :D
Zaczynamy coś nowego ;) Początkowo miało się zacząć trochę inaczej, ale wczoraj wpadłam na pomysł takiego rozpoczęcia :D
Więc mamy bohaterów, którzy będą czasem rozmawiać ze swoją podświadomością tak jak już zaprezentowałam powyżej na przykładzie Milagros.
Mam nadzieję, ze wam się spodoba :)
Blog nie będzie zbyt długi, ale tez nie określę ile będzie miał rozdziałów... Może ich być 7 ale może być też np. 15 ;)

Nie dajcie się zmylić temu, że tutaj wspomniałam o tym, że Milagros też jest blondynką a na zdjęciu wygląda to inaczej... Będzie inaczej ;D Ale to później :P
Za wszelkie błędy od razu przepraszam :)


W tym tygodniu również powinien pojawić się nowy rozdział na blogu o Tomku i może wkrótce nowy imagin. 

Pozdrawiam :*