niedziela, 24 lipca 2016

Tercera: más reuniones

Milagros spóźnisz się do pracy.
Wiem.
To dlaczego nie wstajesz? 
Nie umiem?
Wstawaj, bo stracisz kasę i skończy się dobre... Nie będzie więcej imprez z Bartrą.
Skończ.
Kto wie jakby się to wszystko potoczyło gdybyś wczoraj nie uciekła.
Tylko rozmawialiśmy i tańczyliśmy... I nie uciekłam. Zrobiło się po prostu późno i musiałam wracać.
Nic nikomu nie mówiąc?
A ktoś powiedział, że mi tak nie wolno? Z resztą powiedziałam Maresol, ze wychodzę.



W końcu udało mi się zebrać w sobie i pójść do pracy.
- Dzień dobry pani Castro. - przywitałam kobietę - Bardzo przepraszam za spóźnienie.
- Nic się nie stało Mili. Każdemu czasem się zdarza. - uśmiechnęła się przyjaźnie.
Dobrze, że to ona była w domu, a nie pan Antonio, bo pewnie od razu dostałabym burę.
- Maxi jeszcze śpi. O 14 powinien wrócić mąż i wtedy będziesz już wolna. Jeśli chodzi o jedzienie to jak zawsze wszytko co potrzebne powinno być. Ja muszę już wyjść. Do zobaczenia. - pożegnała się.
- Do widzenia.



Opuściwszy już dom państwa Castro kierowałam się do domu. Na szczęście dzisiaj nie musiałam zajmować się nikim więcej i już do końca dnia mam wolne.
To dobrze. Patrz kto idzie.
O nie... Gdzie tu się ukryć?
Spokojnie, zaraz skręcisz na osiedle... A co, wstydzisz się?
Ja? Niee.
- Cześć. Miłe spotkanie. - uśmiechnął się Marc stając obok mnie.
Skurczybyk szybki jest.
Dobry żart, to ty po prostu podświadomie zwolniłaś.
Wcale nie.
Nie kłóć się ze mną, tylko mu odpowiedz. 
- Hej. No całkiem całkiem. - powiedziałam.
Przynajmniej teraz cię poznał.
- Mieszkasz gdzieś tutaj? - spytał.
- Tak, niedaleko.
- Ja wracam od mojego brata.
No ładnie się stara podtrzymać rozmowę, nie to co ty.
Może nie umiem?
Krępuje cię?
Eee... nie?
Nie pożeraj go wzrokiem tylko odezwij się głupia. 
- Może wpadniesz na kawę? - o nie... powiedziałam to.
Tak!
Nie...
Jestem z ciebie dumna. 
Może się nie zgodzi.
- Jasne, dlaczego nie. - uśmiechnął się znowu tak,,,
Słodko?
Ja tego nie powiedziałam.
Dlatego masz mnie, żebym mówiła to czego ty się boisz przyznać. 



Marc

Nie powiem... Ucieszyłem się, gdy Milagros zaproponowała bym wpadł do niej na kawę. Przypomina mi się spotkanie nie Ibizie... Jak dobrze bawiliśmy się w swoim towarzystwie.
Mimo to potem jej nie poznałeś. 
Każdemu może się zdarzyć, tak? 
Nie no, oczywiście... Ale działaj Marc, działaj.
Ale o co ci chodzi? 
O nic, tylko cię dopinguje w sprawie z Milagros. 
Nie rozumiem o co ci chodzi.
Nie nic, idź spokojnie do niej na kawkę, ja się już nie odzywam... Ale wiesz, rozumiem, ze ty jesteś na ogół wolny, ale skoro Milagros ci się tak bardzo podoba to może zaczniesz działać szybciej? 
Skąd ty wiesz...
Jestem tobą debilu. Więc wiem wszystko. 
- Jak samopoczucie po wczorajszym? - rzuciła temat dziewczyna. 
- Nieźle. Udało mi się nie przesadzić to też jest w porządku. Chociaż i tak musiałem nocować u Erica. 
- Dlatego wracasz teraz na piechotę? - uśmiechnęła się. 
- No mniej więcej. - odpowiedziałem jej tym samym -  A u ciebie? W ogóle dlaczego tak nagle zniknęłaś?
- Musiałam dzisiaj wcześniej wstać do pracy. Sol wiedziała, że idę. Chociaż mogła być tak zafascynowana swoim nowym znajomym, że nie dosłyszała. - zaśmiała się.
__________________________________________________
Hej hej :D
Mam nadzieję, że rozdział przypadł Wam do gustu, bo je jestem nie za bardzo zadowolona :(
Za wszystkie błędy również przepraszam, ponieważ rozdział jest niesporawdzony...

Mam do Was pytanie :D
Czy gdybym w przyszłości zaczęła pisać opowiadanie o tematycie kolarskiej czytałybyście? Jeśli tak, i  jeśli może potrafiłybyście zaproponować kogo wybrać na bohatera (mimo, że swojego faworyta od dawna już mam)  czekam na każdą propozycję i postaram się do nich również odnieść :D

Pozdrawiam :*

wtorek, 5 lipca 2016

Segundo: Deslumbrar

Marc



Tak, jak prosił Gerard odebrałem jego synów od opiekunki. Sam dokładnie nie wyjaśnił, dlaczego muszę mu pomóc, ale nie miałam jak się wykręcić. Z resztą raz na jakiś czas można zrobić jakiś dobry uczynek. I nie spodziewałem się, że ta cała opiekunka jest taką...
Taką co? 
Taką ładną dziewczyną...
Boże, chłopaku przyznaj wprost, że na jej widok ci...
Nie kończ!
Ale nie wydaje ci się, ze już ją gdzieś widziałeś? 
No, nie wiem... Może. Nie mogę sobie przypomnieć.
Skleroza w takim wieku? Nie dobrze.
Skończ.
- Wujek... A dlaczego mama po nas nie przyjechała? - spytał Milan przerywając moje rozmyślania.
- Nie wiem mały, ale jak będziecie w domu na pewno wam wytłumaczy. 


Początkowo planowałem odstawić chłopaków i wrócić do domu, ale gdy tylko w drzwiach pojawiła się partnerka mojego klubowego kolegi i zaprosiła na podwieczorek przypomniałem sobie o najważniejszej zasadzie: Shakirze się nie odmawia!


- Jeszcze raz dzięki, że odebrałeś chłopaków. To serio była sytuacja awaryjna. - powiedział Gerard, gdy usiedliśmy w salonie by trochę pogadać. 
- Nie ma sprawy, i tak jechałem w tamtą okolicę. - uśmiechnąłem się - Ta cała opiekunka trochę młoda, skąd ją wzięliście?
- A co, wpadłeś z kimś i szukasz niańki? - zaśmiał się Pique. 
No, Marc, coś ty taki ciekawy?
- Nie no, tak tylko pytam. 
- Mili jest córką jakiegoś dalekiego kuzyna Shaki. 
- Jak ona ma na imię? - chyba mnie olśniło.
- Milagros, a co? 
- Boże, jak ja mogłem jej nie poznać. - zacząłem się śmiać sam z siebie. 

Milagros


Wreszcie trochę czasu aby odpocząć. Posprzątałam mieszkanie po wyjściu dzieciaków i mogę bezczynnie poleżeć.
I pomyśleć o panu Bartrze. 
O nie... Znowu ty?
No co? Przecież mówię prawdę... Nie pamiętasz już jak fantazjowałaś żeby znowu się z nim spotkać?
Pierwszy krok wykonał się sam.
Gówno prawda.
Yhy... Jasne. Tylko nie rozumiem, dlaczego będąc rodziną z Shaki nie wykorzystałaś tego? Tyle okazji...
Bo nie, koniec tematu.


Nic co dobre, nie trwa wiecznie... Gdy tylko udało mi się na chwilę zamknąć oczy zadzwonił mój telefon.
- Nie Sol, nie idę na żadną imprezę. - powiedziałam od razu.
- Ale dlaczego? - usłyszałam jęknięcie przyjaciółki, co oznaczało, że ją rozszyfrowałam.
- Zmęczona jestem.
- Ja też i co? Młode jesteśmy, musimy się bawić! - wykrzyknęła radośnie.
- Wydaje mi się, że ty za często się bawisz. - stwierdziłam.
- To kiedy byłyśmy ostatnio razem na imprezie? - spytała a ja zamilkłam - Widzisz. Nie masz wyjścia. Za pół godziny jestem u ciebie!
No i co ja mam zrobić? 


Siedziałam przy barze popijając kolejne drinki i spławiając namolnych adoratorów, podczas gdy moja kochana przyjaciółka Maresol urządziła sobie 'polowanie'.
- I jak twoja ofiara? - spytałam, gdy na chwilę pojawiła się obok mnie.
- Całkiem dobrze, ale mam dla ciebie newsa. - uśmiechnęła się szeroko - Nie zgadniesz na kogo się natknęłam. 
- No nie zgadnę. - westchnęłam.
- Spójrz tam. Przy ścianie. - gdy zobaczyłam na kogo wskazała zdębiałam.
Widzisz, drugi krok też wykonuje się sam. 
Nie, bo mnie nie widzi. 
To dlaczego do ciebie idzie? 
____________________________________________________
Matura zdana to i naszło mnie na dodanie rozdziału... Póki jeszcze mam czas, żeby dodać :D
Mam nadzieję, że przypadne Wam do gustu, bo ja nie potrafię go ocenić. 
Z resztą ostatnio moje myśli nie były ani przy oczekiwaniu na wyniki matur ani przy opowiadaniu przez Euro..  A jeszcze teraz Wimbledon i Tour de France... Na szczęście ten rozdział miałam w zapasie :D

Pozdrawiam <3