czwartek, 8 grudnia 2016

Quinto: Fiesta y apuesta

18 marca 2016

Od ponad pól godziny czekałam aż Maresol pojawi się w moim mieszkaniu.
Jesteś głupia, skoro myślałaś, że się wyrobi. Z resztą to twoja wina.
Jak moje? Sama dopiero wczoraj się dowiedziałam o tej imprezie u Sergiego.
Ale Marc zapraszał ciebie, nie Sol.
Ale się zgodził, żeby Sol przyszła ze mną. Istnieje zbyt duże prawdopodobieństwo, że będzie tak trochę osób, których nie znam. Taka Maresol się przyda.
Myślę, ze Marc by się tobą odpowiednio zaopiekował. Ale zawsze mogłaś odmówić i nigdzie nie iść. 
Próbowałam przecież. Nie pamiętasz już, jak chciałam się z tego wywinąć.
Och tak, byłaś taka asertywna, że normalnie wszyscy powinni brać z ciebie przykład. 
Cicho już.

- Jestem! - krzyknęła Sol pojawiając się w moim mieszkaniu.
- Nareszcie. - westchnęłam - Ja wiem, że na ciebie trzeba długo czekać, ale no bez przesady.
- Dobra, dobra. Nie zawsze mam okazję imprezować z piłkarzami, więc musiałam się postarać. - zaśmiała się - Ty tam pewnie już jakieś doświadczenie masz. - wytknęła na mnie język.
- Koleżanko, nie pozwalaj sobie, okej?
- Żartuję przecież. Ale przecież będąc dość blisko z Marciem musisz mieć z nimi jakąś styczność co nie?
- Nie, aż tak jak sobie myślisz.
Naszą wymianę słów przerwało dzwonienie mojego telefonu.
- Czyżby o wilku mowa? - uśmiechnęła się znacząco Sol.
- Tak, bo przez ciebie jesteśmy spóźnione i pewnie chce wiedzieć kiedy dotrzemy. - odpowiedziałam.
 Natychmiast odebrałam połączenie.
- Przepraszam, że nas nie ma jeszcze. Mały poślizg. - zaczęłam od razu.
- No chyba nie masz za co, bo ja też jeszcze nie dotarłem na miejsce. - zaśmiał się - A w ogóle już jesteście w drodze? - spytał.
- Nie, ale za chwilę wychodzimy.
- To poczekajcie, podjadę po was. 
- Czekamy. - rozłączyłam się.
No i trzeba było się tak na biednej Maresol wyżywać? 
Czasem trzeba.
- Masz szczęście. Marc też jest spóźniony i zaraz po nas przyjedzie. 
- Dobrze, to jeszcze szybie selfie i możemy wychodzić. - podeszła do mnie z telefonem. 
- O nie. 
- O tak, na zgodę. - zaśmiała się. 





Dużo się nie pomyliłam stwierdzając, że istnieje prawdopodobieństwo, iż mogę nie znać części osób, które pojawiły się u Roberto. Oprócz kilku chłopaków z Barçy, pojawili się też inni znajomi Hiszpana. Na szczęście było dwóch chłopaków, których poznałyśmy z Sol na Ibizie, Sergio Gómez i Carles Planas.
A propos mojej przyjaciółki...
Zawiera właśnie nowe znajomości. Nie widzisz? 
Właśnie widzę, że mnie wystawiła.
Ty też byś mogła iść w jej ślady. Porozmawiać trochę z ludźmi. 
Rozmawiałam. Teraz tylko na chwilę sobie przysiadłam. 
Czekasz aż procenty trochę wyparują? 
Bardzo śmieszne. 
Nie interesuje cię to, że Marca straciłaś z oczu?
A powinno? 
No nie wiem. Nie było czasem tak, że kręciła się przy nim jakaś blondynka, podczas gdy ty w najlepsze śmiałaś się wspominając wakacje z Gómezem? A chwilę później nie wyparował? 
Co ty mi sugerujesz? Widziałam tą blondi, ale widziałam też jak ją spławiał.... Nie, nie zrobił by tego co sugerujesz,
Dlaczego nie? W końcu jesteście tylko przyjaciółmi... Może robić co chce.
Tak, ale... Ale no..
Dobra, dobra geniuszko. Spróbowałam spłatać ci figla. Przecież widziałaś, jak wychodził na taras z Rafinhą. Pewnie dalej tam jest.
Nienawidzę cię. 
Idź tam lepiej. W razie co, masz wymówkę, że z Rafą jeszcze się nie poznałaś za dobrze.
Dlaczego ja w ogóle cię słucham...

Powoli kierowałam się ku drzwiom prowadzącym na taras... Udało mi się usłyszeć fragment rozmowy chłopaków.
- No, to co zamierzasz zrobić? - spytał Rafael.
- Nie wiem. Nie mam pojęcia jak zareaguje, kiedy postanowię jej wszystko wyznać. - odpowiedział Marc.
- Wiesz, jak nie spróbujesz, to się nie dowiesz. Ale powiem ci, że warto. Będę trzymał za was kciuki. - zaśmiał się pomocnik.
No wchodź, a nie podsłuchujesz. 
- O czym tak plotkujecie? - spytałam wychodząc na zewnątrz. 
- Od plotkowania to jesteście wy, kobiety. - zaśmiał się  Alcântara- My tu ważne sprawy omawiamy. 
- Jak się bawisz? - spytał Marc.
- Na pewno nie tak dobrze jak Sol, ale podoba mi się. - uśmiechnęłam się.
- Właśnie,  nie miałem jeszcze okazji z nią porozmawiać. - stwierdził Rafa - Wracam do środka, moi państwo.  - i szybko się zmył. 
Widziałaś te jego gesty, do Marca jak wychodził?
Widziałam.
Nie wydaje ci się to dziwne? 
Dlaczego... nie, wcale. 
Ja uważam, ze to było dziwne. 
- My chyba jeszcze nie tańczyliśmy dzisiaj, prawda? - Bartra podszedł do mnie bliżej. 
- No chyba nie.
Zabiję osobę, która włączyła wolną piosenkę. 
Marc  objął mnie dłońmi w talii, a ja zarzuciłam mu ręce na szyję. Zaczęliśmy powoli kołysać się w takt muzyki.


Gerard

- Ney! Dawaj teraz coś wolnego! - krzyknąłem, do Brazylijczyka, który aktualnie stał przy konsoli.
- Się robi. - uśmiechnął się zmieniając muzykę.
Z uśmiechem obserwowałem zza szklanych drzwi sytuację na tarasie. 
- Geri, wracajmy już. - poczułem dłoń Shaki na ramieniu. 
- Za chwilę kotek, dobrze? - spytałem - Spójrz tam. - wskazałem na parę na zewnątrz. 
- To Mili? - spytała zaskoczona - Jak pięknie wyglądają. Są razem? - spytała.
- Nie. - dołączył do nas Rafael - Ale dajmy im trochę czasu. 
Szybko obok nas pojawiło się więcej osób, w tym przyjaciółka Milagros.
- Wiecie może, gdzie jest...
- Tam. - jednogłośnie wskazaliśmy dziewczynie na taras zanim zdążyła dokończyć pytanie.
- Uuu... no no. A tak się cały czas zapiera, że ona do niego nic, że tylko przyjaźń. - zaśmiała się. 
- Jak nie dzisiaj, to daje im maksymalnie dwa tygodnie i może mi ich uznać oficjalnie za parę. - stwierdziłem. 
- O nie, chyba za dobrze znam Mili, to może potrwać o wiele dłużej. - stwierdziła Maresol.
- Popieram ją. - odezwał się Rafa - Marc też jeszcze trochę będzie się bał jej powiedzieć co czuje.
- To co, zakład? - zaproponowałem. 
- Z przyjemnością.
___________________________________________________________________

Cześć i czołem! 
Udało się mi coś napisać. Właściwie zaczęłam pisać już w niedzielę (taaaaaaka wena na socjologi). Ale dopiero dzisiaj internet postanowił działaś tak by umożliwić mi dodanie obrazków, więc rozdział jest dzisiaj. 
Podoba się? 
Nie wiem do końca po co ta perspektywa Gerarda, ale może się do niej jeszcze odniosę. 
W najbliższym czasie postaram się też dodać nowy rozdział w historii Igi i Tomasza.  Ale ni obiecuje kiedy dokładnie :D
Pozdrawiam ❤️

P.S. Zmieniłam też zdjęcia przedstawiające głównych bohaterów, gdyby kogoś to interesowało. 

czwartek, 6 października 2016

Cuarto: pequeño secreto

25 lutego 2016

Milagros

Mijający już powoli miesiąc był raczej spokojny. Dużo ciekawych rzeczy się nie wydarzyło, jak tak teraz o tym myślę. 
Ty chyba sobie żartujesz. A te coraz częstsze spotkania z twoim kolegą to co?
Czy ty zawsze musisz się odzywać? A tak w ogóle, to z jakim kolegą... Pff.
Czyli żadnego Marca Bartry nie znasz? I nie widujesz się z nim minimum dwa razy w tygodniu?
Nie.
Tak to możesz wmawiać Sol albo twojej mamie.
Dlatego czasem to robię.
Jak można tak przyjaciółkę okłamywać, nie rozumiem.
Może nie chce aby zaczęła mi coś sugerować?
Dlatego nadal jestem tutaj ja. Więc co zaczyna łączyć was tak na prawdę? 
Przyjaźnimy się.. Na razie. 
Powiedziałaś na razie!!!!!!
Nie! Nie słyszałaś tego!
Tak!!! Huhu!! 
Cicho. Przeszkadzasz mi teraz, ten obiad muszę w końcu zrobić.

- Cześć Mili! - usłyszałam krzyk Maresol w przedpokoju - Mam nadzieję, że dziś masz dla mnie czas. - uśmiechnięta pojawiła się w kuchni - I doskonale wiem, że żadnego dziecka nie musisz dzisiaj pilnować.
- No to chyba żadnej wymówki nie znajdę. 
Ja bym znalazła. 
- To świetnie! - klasnęła w dłonie - Zjemy najpierw to co tam pichcisz, potem zakupy i idziemy na imprezę. - zarządziła.
No i czy ja mam coś do powiedzenia?
Ty nie... Chociaż, gdyby Marc teraz zadzwonił od razu byś próbowała się wyrwać.
Nie, tym razem powiedziałabym Sol prawdę i poprosiła Marca czy nie możemy być obie, żeby ciebie trochę uspokoić.
Znalezione obrazy dla zapytania friends shoppingSiebie, chciałaś powiedzieć siebie.


Po zjedzeniu przygotowanego przeze mnie obiadu i posprzątaniu po nim wyrwałyśmy się z Sol na zakupy. Przez to, że spędzałyśmy ostatnio razem bardzo mało czasu, chyba na prawdę zaczynało mi jej brakować. 
No ciekawe jak to się stało.
- Co powiesz o tej bluzie? - spytała, gdy weszłyśmy, już z kilkoma torbami, do kolejnego sklepu.
- Może i fajna, ale ta bardziej do ciebie pasuje. 
Podeszłam kawałek dalej i sięgnęłam wieszak z innym ubraniem, który podałam przyjaciółce.
- Cześć dziewczyny. - ni stąd ni zowąd obok nas pojawił się Marc - Widzę małe szaleństwo zakupowe. - uśmiechnął się.
Znalezione obrazy dla zapytania marc bartra- Wreszcie Mili nie miała żadnej wymówki i mogłam ją gdzieś wyciągnąć. - zaśmiała się Sol.
- Przepraszam, to chyba moja wina. Za często ostatnio zawracałem jej głowę.  - powiedział, a ja miałam ochotę strzelić facepalm'a. 
Chyba cię wsypał.
- Ale dobrze, że was widzę. - kontynuował - Mili, zgubiłaś ostatnio u mnie bransoletkę. 
- A myślałam, że już przepadła. - westchnęłam - Kiedyś ją odbiorę. 
- Dobra to ja wam nie przeszkadzam. - uśmiechnął się ponownie - A zapomniałbym. Raquel prosi o przepis na to ciasto, które ostatnio mi przyniosłaś. 
- Podrzucę kiedyś. - wydukałam tylko. 
- No to do zobaczenia. - oddalił się.
Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam na przyjaciółkę, której wzrok był jak Raffaello. 
- Wracajmy już może do domu. - zaproponowałam.
- Świetnie, będziesz mi musiała wszystko wyjaśnić. - powiedziała.
Kłamstwo ma krótkie nóżki. 
Wiem.


Udałyśmy się do mieszkania Maresol by w spokoju porozmawiać. 
- No to teraz mów. - powiedziała poważnym tonem siadając na kanapie - Co to miało znaczyć? Jaka bransoletka? Jaka Raquel? Jakie ciasto? O co tutaj w ogóle chodzi?
Zaczęłam szybko jej  wszystkim opowiadać. O tym jak zaczęliśmy z Marciem spotykać się co jakiś czas. Nawet częstszy. Jak wymyślałam coraz to nowe wymówki by spędzić trochę czasu w jego towarzystwie. Jak szybko się zaprzyjaźniliśmy. 
- A brak bransoletki zauważyłam ostatnio i myślałam, że już przepadła. - tłumaczyłam dalej - A Raquel to partnerka jego brata. Ciasta ostatnio wyszło mi trochę za dużo to  podrzuciłam trochę Marcowi. Przepraszam, że nic ci nie mówiłam. Bardzo jesteś zła? 
- Nie wiem co powiedzieć... - cały czas mówiła surowym tonem - Chociaż już wiem... - na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu - Jestem pewna... że będą z tego dzieci. - wybuchnęła śmiechem i rzuciła mi się na szyje. 
_________________________________________________________________
Cześć i czołem :D
Postanowiłam wykorzystać ten jeden wolny dzień i nadrobić wasze opowiadania oraz dokończyć rozdział i go wreszcie opublikować :D
Nie ukrywam, że wiadomość, którą niedawno dostałam, że ktoś czeka na rozdziały dała mi dodatkowego kopa :D 
Bardzo przepraszam jeszcze raz za to wszystko, ale sytuacja wygląda tak, ze poprawy obiecać nie mogę. Będę się starała jak tylko mogę, ale nie wiem czy wszystko teraz pójdzie tak jakbym teraz tego chciała.
Mam nadzieję, że nadal będziecie chciały czytać moje wypociny ;) I mam nadzieję, że rozdział choć trochę się spodoba :D 
Pozdrawiam Was serdecznie ♥ 

wtorek, 30 sierpnia 2016

Ogłoszenie

Od pewnego czasu z dość dużym opóźnieniem komentuje większość rozdziałów na blogach.
Dawno też nic sama nie napisałam.
Chcę Was serdecznie za to przeprosić :D
Nie, nie rezygnuje z blogowania...(Chociaż po ponad 4 latach tutaj mam czasem trochę doośćXDD ) Ale będę się tutaj pojawiać rzadziej.
Od niedawna zaczęłam pracę, bo wiadomo studia same się nie opłacą.
Niestety po powrocie do domu często nie mam siły już na cokolwiek, w tym na czytanie bądź pisanie.
Mam nadzieję, że zrozumiecie :) Obiecuje, że kiedy będę miała jakieś wolne dni będę nadrabiała wszystkie zaległości i może również coś napiszę. Nie będę obiecywała co i kiedy...

Pozdrawiam :*

niedziela, 24 lipca 2016

Tercera: más reuniones

Milagros spóźnisz się do pracy.
Wiem.
To dlaczego nie wstajesz? 
Nie umiem?
Wstawaj, bo stracisz kasę i skończy się dobre... Nie będzie więcej imprez z Bartrą.
Skończ.
Kto wie jakby się to wszystko potoczyło gdybyś wczoraj nie uciekła.
Tylko rozmawialiśmy i tańczyliśmy... I nie uciekłam. Zrobiło się po prostu późno i musiałam wracać.
Nic nikomu nie mówiąc?
A ktoś powiedział, że mi tak nie wolno? Z resztą powiedziałam Maresol, ze wychodzę.



W końcu udało mi się zebrać w sobie i pójść do pracy.
- Dzień dobry pani Castro. - przywitałam kobietę - Bardzo przepraszam za spóźnienie.
- Nic się nie stało Mili. Każdemu czasem się zdarza. - uśmiechnęła się przyjaźnie.
Dobrze, że to ona była w domu, a nie pan Antonio, bo pewnie od razu dostałabym burę.
- Maxi jeszcze śpi. O 14 powinien wrócić mąż i wtedy będziesz już wolna. Jeśli chodzi o jedzienie to jak zawsze wszytko co potrzebne powinno być. Ja muszę już wyjść. Do zobaczenia. - pożegnała się.
- Do widzenia.



Opuściwszy już dom państwa Castro kierowałam się do domu. Na szczęście dzisiaj nie musiałam zajmować się nikim więcej i już do końca dnia mam wolne.
To dobrze. Patrz kto idzie.
O nie... Gdzie tu się ukryć?
Spokojnie, zaraz skręcisz na osiedle... A co, wstydzisz się?
Ja? Niee.
- Cześć. Miłe spotkanie. - uśmiechnął się Marc stając obok mnie.
Skurczybyk szybki jest.
Dobry żart, to ty po prostu podświadomie zwolniłaś.
Wcale nie.
Nie kłóć się ze mną, tylko mu odpowiedz. 
- Hej. No całkiem całkiem. - powiedziałam.
Przynajmniej teraz cię poznał.
- Mieszkasz gdzieś tutaj? - spytał.
- Tak, niedaleko.
- Ja wracam od mojego brata.
No ładnie się stara podtrzymać rozmowę, nie to co ty.
Może nie umiem?
Krępuje cię?
Eee... nie?
Nie pożeraj go wzrokiem tylko odezwij się głupia. 
- Może wpadniesz na kawę? - o nie... powiedziałam to.
Tak!
Nie...
Jestem z ciebie dumna. 
Może się nie zgodzi.
- Jasne, dlaczego nie. - uśmiechnął się znowu tak,,,
Słodko?
Ja tego nie powiedziałam.
Dlatego masz mnie, żebym mówiła to czego ty się boisz przyznać. 



Marc

Nie powiem... Ucieszyłem się, gdy Milagros zaproponowała bym wpadł do niej na kawę. Przypomina mi się spotkanie nie Ibizie... Jak dobrze bawiliśmy się w swoim towarzystwie.
Mimo to potem jej nie poznałeś. 
Każdemu może się zdarzyć, tak? 
Nie no, oczywiście... Ale działaj Marc, działaj.
Ale o co ci chodzi? 
O nic, tylko cię dopinguje w sprawie z Milagros. 
Nie rozumiem o co ci chodzi.
Nie nic, idź spokojnie do niej na kawkę, ja się już nie odzywam... Ale wiesz, rozumiem, ze ty jesteś na ogół wolny, ale skoro Milagros ci się tak bardzo podoba to może zaczniesz działać szybciej? 
Skąd ty wiesz...
Jestem tobą debilu. Więc wiem wszystko. 
- Jak samopoczucie po wczorajszym? - rzuciła temat dziewczyna. 
- Nieźle. Udało mi się nie przesadzić to też jest w porządku. Chociaż i tak musiałem nocować u Erica. 
- Dlatego wracasz teraz na piechotę? - uśmiechnęła się. 
- No mniej więcej. - odpowiedziałem jej tym samym -  A u ciebie? W ogóle dlaczego tak nagle zniknęłaś?
- Musiałam dzisiaj wcześniej wstać do pracy. Sol wiedziała, że idę. Chociaż mogła być tak zafascynowana swoim nowym znajomym, że nie dosłyszała. - zaśmiała się.
__________________________________________________
Hej hej :D
Mam nadzieję, że rozdział przypadł Wam do gustu, bo je jestem nie za bardzo zadowolona :(
Za wszystkie błędy również przepraszam, ponieważ rozdział jest niesporawdzony...

Mam do Was pytanie :D
Czy gdybym w przyszłości zaczęła pisać opowiadanie o tematycie kolarskiej czytałybyście? Jeśli tak, i  jeśli może potrafiłybyście zaproponować kogo wybrać na bohatera (mimo, że swojego faworyta od dawna już mam)  czekam na każdą propozycję i postaram się do nich również odnieść :D

Pozdrawiam :*

wtorek, 5 lipca 2016

Segundo: Deslumbrar

Marc



Tak, jak prosił Gerard odebrałem jego synów od opiekunki. Sam dokładnie nie wyjaśnił, dlaczego muszę mu pomóc, ale nie miałam jak się wykręcić. Z resztą raz na jakiś czas można zrobić jakiś dobry uczynek. I nie spodziewałem się, że ta cała opiekunka jest taką...
Taką co? 
Taką ładną dziewczyną...
Boże, chłopaku przyznaj wprost, że na jej widok ci...
Nie kończ!
Ale nie wydaje ci się, ze już ją gdzieś widziałeś? 
No, nie wiem... Może. Nie mogę sobie przypomnieć.
Skleroza w takim wieku? Nie dobrze.
Skończ.
- Wujek... A dlaczego mama po nas nie przyjechała? - spytał Milan przerywając moje rozmyślania.
- Nie wiem mały, ale jak będziecie w domu na pewno wam wytłumaczy. 


Początkowo planowałem odstawić chłopaków i wrócić do domu, ale gdy tylko w drzwiach pojawiła się partnerka mojego klubowego kolegi i zaprosiła na podwieczorek przypomniałem sobie o najważniejszej zasadzie: Shakirze się nie odmawia!


- Jeszcze raz dzięki, że odebrałeś chłopaków. To serio była sytuacja awaryjna. - powiedział Gerard, gdy usiedliśmy w salonie by trochę pogadać. 
- Nie ma sprawy, i tak jechałem w tamtą okolicę. - uśmiechnąłem się - Ta cała opiekunka trochę młoda, skąd ją wzięliście?
- A co, wpadłeś z kimś i szukasz niańki? - zaśmiał się Pique. 
No, Marc, coś ty taki ciekawy?
- Nie no, tak tylko pytam. 
- Mili jest córką jakiegoś dalekiego kuzyna Shaki. 
- Jak ona ma na imię? - chyba mnie olśniło.
- Milagros, a co? 
- Boże, jak ja mogłem jej nie poznać. - zacząłem się śmiać sam z siebie. 

Milagros


Wreszcie trochę czasu aby odpocząć. Posprzątałam mieszkanie po wyjściu dzieciaków i mogę bezczynnie poleżeć.
I pomyśleć o panu Bartrze. 
O nie... Znowu ty?
No co? Przecież mówię prawdę... Nie pamiętasz już jak fantazjowałaś żeby znowu się z nim spotkać?
Pierwszy krok wykonał się sam.
Gówno prawda.
Yhy... Jasne. Tylko nie rozumiem, dlaczego będąc rodziną z Shaki nie wykorzystałaś tego? Tyle okazji...
Bo nie, koniec tematu.


Nic co dobre, nie trwa wiecznie... Gdy tylko udało mi się na chwilę zamknąć oczy zadzwonił mój telefon.
- Nie Sol, nie idę na żadną imprezę. - powiedziałam od razu.
- Ale dlaczego? - usłyszałam jęknięcie przyjaciółki, co oznaczało, że ją rozszyfrowałam.
- Zmęczona jestem.
- Ja też i co? Młode jesteśmy, musimy się bawić! - wykrzyknęła radośnie.
- Wydaje mi się, że ty za często się bawisz. - stwierdziłam.
- To kiedy byłyśmy ostatnio razem na imprezie? - spytała a ja zamilkłam - Widzisz. Nie masz wyjścia. Za pół godziny jestem u ciebie!
No i co ja mam zrobić? 


Siedziałam przy barze popijając kolejne drinki i spławiając namolnych adoratorów, podczas gdy moja kochana przyjaciółka Maresol urządziła sobie 'polowanie'.
- I jak twoja ofiara? - spytałam, gdy na chwilę pojawiła się obok mnie.
- Całkiem dobrze, ale mam dla ciebie newsa. - uśmiechnęła się szeroko - Nie zgadniesz na kogo się natknęłam. 
- No nie zgadnę. - westchnęłam.
- Spójrz tam. Przy ścianie. - gdy zobaczyłam na kogo wskazała zdębiałam.
Widzisz, drugi krok też wykonuje się sam. 
Nie, bo mnie nie widzi. 
To dlaczego do ciebie idzie? 
____________________________________________________
Matura zdana to i naszło mnie na dodanie rozdziału... Póki jeszcze mam czas, żeby dodać :D
Mam nadzieję, że przypadne Wam do gustu, bo ja nie potrafię go ocenić. 
Z resztą ostatnio moje myśli nie były ani przy oczekiwaniu na wyniki matur ani przy opowiadaniu przez Euro..  A jeszcze teraz Wimbledon i Tour de France... Na szczęście ten rozdział miałam w zapasie :D

Pozdrawiam <3

poniedziałek, 20 czerwca 2016

Primero: segunda reunión

25 stycznia 2016



- Milan, chodź jeszcze coś zjesz, zanim mama po was przyjdzie. - zawołałam chłopczyka do kuchni, kładąc na stoliku talerzyk z kanapkami.
Sama poszłam zobaczyć, czy Sasha się obudził. Uwielbiam dzieci, i uwielbiam się nimi zajmować, dlatego też od dłuższego czasu jestem opiekunką. I tak, zajmuję się m.in. dziećmi Shaki i Gerarda. Czasami muszę iść do domu 'pracodawców', a innym razem, gdy zajmuję się większą gromadką, dzieciaki spędzają czas u mnie. 
- Wyspałeś się szkrabie? - wzięłam młodszego Pique na ręce - Zjemy coś jeszcze,  a za chwilę przyjedzie po was mama. 
- Lola i Rico jeszcze będą? - zawołał Milan pytając o dzieci sąsiadów, z którymi bawił się cały czas. 
- Już są w domu. Następnym razem dłużej się pobawicie, dobrze?
W odpowiedzi pokiwał energicznie główką. 


Spojrzałam po raz kolejny na zegarek. Shaki powinna być już jakiś czas temu. Najbardziej niecierpliwił się Milan, opowiadając cały czas, że mama obiecała mu nowe zabawki. 
Wreszcie usłyszałam dzwonek do drzwi. 
Gdy w końcu je otworzyłam osoba stojąca za nimi nie okazała się Shakirą.... ani nawet Gerardem. 
- Dzień dobry. Jestem w zastępstwie odebrać chłopaków. - odezwał się Marc Bartra we własnej osobie. 
Tego się nie spodziewałam.
 Ja też nie. Czemu on się tak na mnie gapi? 
Albo cię poznał albo patrzy jak robisz z siebie idiotkę sama się na niego gapiąc, zamiast wpuścić do środka. 
Trochę mnie zatkało chyba.
To radzę ci się szybko odetkać. 
- Wejdź do środka. - powiedziałam otwierając szerzej drzwi po... gorszej chwili.
- Wujek Marc! - krzyknął radośnie Milan podbiegając do piłkarza.
- Cześć mały, tata kazał mi zabrać was do domu. - uśmiechnął się do chłopczyka.
- Pożegnam się z ciocią. - powiedział Milan przytulając się do mnie. Zaraz za nim przydreptał Sasha, który zrobił to samo.
A ten piłkarzyk znowu się gapi?
Niech się gapi. Wydaje mi się, że mnie nie poznał.
No wiesz, to facet... a ty nie jesteś już blondynką... może się nie połapać. I nie widzieliście się... znaczy on nie widział cię od tego wyjazdu na Ibizę.
Myślisz, że aż tak?
Mówię ci, to facet. Ale wiesz jak on patrzy? 
No jak?
Jak wilk, na młode jagnię. 
O Jezu... to obrzydliwe i głupie.
Tak samo głupie jak rozmawianie ze sobą w myślach, nie sądzisz?
Oj cicho.
__________________________________________________________________________
Tak wiem...
1. Rozdział jest krótki.
2. Miało być wcześniej.
3. Miał być rozdział na Tomaszu.
4. Miał być imagin.

Ale już wyjaśniam.
1. Ten rozdział początkowo miał być początkiem tej opowieści, ale potem wpadłam na ten "genialny pomysł z Ibizą i plany się zmieniły, a ja nie potrafiłam go przedłużyć jakoś.

2-4. Ostatnio pojawiło się kilka problemów, przez co nie miałam czasu na pisanie i dodaje to co mam :D Mam nadzieję, że uda mi się niedługo napisać coś na pozostałe blogi.

Mam nadzieję, że zrozumiecie i wybaczycie :D Oraz, że jednak spodobało się Wam to powyżej ;)

Pozdrawiam :*

#notkadłuższaniżrozdział

wtorek, 7 czerwca 2016

Comienzo: primer encuentro

Czerwiec 2015

Ten wyjazd chyba dobrze mi zrobi. Cieszę się, że Maresol tak długo naciskała i w końcu dałam się namówić mnie na tygodniowe wakacje na Ibizie. Odwołałam wszystko co miałam do zrobienia i oto już od dwóch dni jesteśmy na wyspie.
- Mili, szybciej! - wołała przyjaciółka.
- Przecież dopiero 5 minut temu wstałam... - dreptałam spokojnie do łazienki.
- No i co z tego? Szybciej, bo tracimy czas.
Gdyby nie to, że jest moją najlepszą przyjaciółką chyba bym ją kiedyś zamordowała. 
Ale też gdyby nie ona bawiłabyś ciągle tylko dzieciaki. 
Też prawda. 


- Mili, czy jakieś dwadzieścia metrów od nas nie stoi tych kilku twoich ulubionych piłkarzyków? - spytała wracając po kąpieli i siadając na swoim ręczniku obok mnie.
- Niby gdzie? - odłożyłam na chwilę książkę i zaczęłam się rozglądać.
- Po prawej. - szepnęła. 
- No możliwe. - odpowiedziałam i zaczęłam czytać dalej.
Milagros, zabijasz entuzjazmem.
- Twój entuzjazm kiedyś mnie zabije. - zaśmiała się.
Widzisz, ona się ze mną zgadza.
Cicho siedź.
- A co mam robić? Chyba normalne, że po sezonie są wypocząć gdzieś.
- Myślisz, że uda mi się któregoś wyrwać?
- Powodzenia. Ale ja będę się trzymać od tego z daleka okej?
W co ja wierzę.
No właśnie, nie bądź naiwna. 
- No to ruszam.
I to by było na tyle z mojego 'spokojnego wypadu z najlepszą przyjaciółką'.


- Milagros... - usłyszałam głos Sol i natychmiast uniosłam głowę po raz kolejny odrywając się od lektury.
No nie wierzę...
- Milagros. Pozwól, że przedstawię ci moich nowych znajomych. - uśmiechnęła się blondynka wskazując na grupkę mężczyzn.
O cholera... Łatwo jej poszło.
Zabijcie mnie.



I tak zamiast spędzić wakacje tylko z przyjaciółką dostałam do kompletu wychowanków La Masii.
Nie powiesz, że ci się nie podobało. Albo ktoś podobał.
Możesz się czasem nie odzywać?
Mnie nie oszukasz, przecież jestem tobą. 
Cicho.
- Mili... a ty i ten cały Bartra... jest coś na rzeczy? - próbowała wypytać Sol.
- Czyś ty zgłupiała?
- No bo widzę, że złapaliście niezły kontakt i chyba macie dużo wspólnego. - zaczęła sugerować.
- Pamiętaj, że wakacje rządzą się swoimi planami. - uśmiechnęłam się - Może i tutaj trochę rozmawiamy, ale przecież tak samo rozmawiam chociażby z Sergim, Joanem albo Ivanem. Z resztą jak stąd wyjedziemy to wszystko się skończy.
I szkoda ci nie? 
- Chyba zapominasz, że mieszkacie w tym samym mieście. - uśmiechnęła się znacząco.
- A ty zapominasz, że to dość duże miasto i niekoniecznie musimy na siebie wpadać. - odburknęłam tylko.
- Ale może gdyby...
- Sol, skończ lepiej się pakować i wyjdźmy ostatni raz na plażę. - zasugerowałam.


Patrz, wasi koledzy idą. 
Udam, że nie widzę.
Ale Sol ich widzi, i oni was też. 
- Cześć dziewczyny. - odezwał się jako pierwszy Muniesa - Szukacie nas, żeby się pożegnać?
- Właściwie, chciałyśmy ostatni raz przejść się po tej plaży. - odpowiedziałam.
- Ale też chciałyśmy się oczywiście pożegnać. - dopowiedziała szybko Maresol.
- No to myślę, że musimy zrobić coś, żeby  nasze dwie blondynki nas zapamiętały. - zaśmiał się Sergi Gómez 
- Chyba nawet wiem co. - zawtórował mu Carles.
Już za chwilę byłyśmy niesione przez dwóch z grupki piłkarzy w głąb morza.
- Marc, proszę nie! - krzyknęłam orientując się, że Bartra zamierza mnie wrzucić do wody - Błagam, ja się na prawdę boję.
- Dlatego nie wchodziłaś głębiej do wody przez ten cały czas? - zatrzymał się.
- Tak. - spuściłam głowę.
- Spokojnie, nic ci nie będzie. - uśmiechnął się.
Jaki ma cudowny uśmiech.
Musisz się zawsze pojawiać?
Tylko myślę to czego ty się boisz przyznać.
- A teraz wstrzymaj oddech. - polecił.
Już za chwilę byliśmy zanurzeni pod powierzchnią wody. Marc przez cały czas nie puszczał mnie, a ja nadal nie byłam przekonana czy nic mi się nie stanie.
- Było aż tak strasznie? - spytał, gdy wynurzyliśmy się nad lustro wody.
- Tylko trochę. - uśmiechnęłam się patrząc prosto w jego oczy.
Bar...
Nie komentuj nic.
- Mili! Musimy już iść! - krzyknęła Sol stojąc już z powrotem na plaży.
- No to do zobaczenia. - powiedział Marc.
- Żegnaj.
________________________________________________________________
Hej hej :D
Zaczynamy coś nowego ;) Początkowo miało się zacząć trochę inaczej, ale wczoraj wpadłam na pomysł takiego rozpoczęcia :D
Więc mamy bohaterów, którzy będą czasem rozmawiać ze swoją podświadomością tak jak już zaprezentowałam powyżej na przykładzie Milagros.
Mam nadzieję, ze wam się spodoba :)
Blog nie będzie zbyt długi, ale tez nie określę ile będzie miał rozdziałów... Może ich być 7 ale może być też np. 15 ;)

Nie dajcie się zmylić temu, że tutaj wspomniałam o tym, że Milagros też jest blondynką a na zdjęciu wygląda to inaczej... Będzie inaczej ;D Ale to później :P
Za wszelkie błędy od razu przepraszam :)


W tym tygodniu również powinien pojawić się nowy rozdział na blogu o Tomku i może wkrótce nowy imagin. 

Pozdrawiam :*