Milagros
Mijający już powoli miesiąc był raczej spokojny. Dużo ciekawych rzeczy się nie wydarzyło, jak tak teraz o tym myślę.
Ty chyba sobie żartujesz. A te coraz częstsze spotkania z twoim kolegą to co?
Czy ty zawsze musisz się odzywać? A tak w ogóle, to z jakim kolegą... Pff.
Czyli żadnego Marca Bartry nie znasz? I nie widujesz się z nim minimum dwa razy w tygodniu?
Nie.
Tak to możesz wmawiać Sol albo twojej mamie.
Dlatego czasem to robię.
Jak można tak przyjaciółkę okłamywać, nie rozumiem.
Może nie chce aby zaczęła mi coś sugerować?
Dlatego nadal jestem tutaj ja. Więc co zaczyna łączyć was tak na prawdę?
Przyjaźnimy się.. Na razie.
Powiedziałaś na razie!!!!!!
Nie! Nie słyszałaś tego!
Tak!!! Huhu!!
Cicho. Przeszkadzasz mi teraz, ten obiad muszę w końcu zrobić.
- Cześć Mili! - usłyszałam krzyk Maresol w przedpokoju - Mam nadzieję, że dziś masz dla mnie czas. - uśmiechnięta pojawiła się w kuchni - I doskonale wiem, że żadnego dziecka nie musisz dzisiaj pilnować.
- No to chyba żadnej wymówki nie znajdę.
Ja bym znalazła.
- To świetnie! - klasnęła w dłonie - Zjemy najpierw to co tam pichcisz, potem zakupy i idziemy na imprezę. - zarządziła.
No i czy ja mam coś do powiedzenia?
Ty nie... Chociaż, gdyby Marc teraz zadzwonił od razu byś próbowała się wyrwać.
Nie, tym razem powiedziałabym Sol prawdę i poprosiła Marca czy nie możemy być obie, żeby ciebie trochę uspokoić.
Po zjedzeniu przygotowanego przeze mnie obiadu i posprzątaniu po nim wyrwałyśmy się z Sol na zakupy. Przez to, że spędzałyśmy ostatnio razem bardzo mało czasu, chyba na prawdę zaczynało mi jej brakować.
No ciekawe jak to się stało.
- Co powiesz o tej bluzie? - spytała, gdy weszłyśmy, już z kilkoma torbami, do kolejnego sklepu.
- Może i fajna, ale ta bardziej do ciebie pasuje.
Podeszłam kawałek dalej i sięgnęłam wieszak z innym ubraniem, który podałam przyjaciółce.
- Cześć dziewczyny. - ni stąd ni zowąd obok nas pojawił się Marc - Widzę małe szaleństwo zakupowe. - uśmiechnął się.
- Przepraszam, to chyba moja wina. Za często ostatnio zawracałem jej głowę. - powiedział, a ja miałam ochotę strzelić facepalm'a.
Chyba cię wsypał.
- Ale dobrze, że was widzę. - kontynuował - Mili, zgubiłaś ostatnio u mnie bransoletkę.
- A myślałam, że już przepadła. - westchnęłam - Kiedyś ją odbiorę.
- Dobra to ja wam nie przeszkadzam. - uśmiechnął się ponownie - A zapomniałbym. Raquel prosi o przepis na to ciasto, które ostatnio mi przyniosłaś.
- Podrzucę kiedyś. - wydukałam tylko.
- No to do zobaczenia. - oddalił się.
Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam na przyjaciółkę, której wzrok był jak Raffaello.
- Wracajmy już może do domu. - zaproponowałam.
- Świetnie, będziesz mi musiała wszystko wyjaśnić. - powiedziała.
Kłamstwo ma krótkie nóżki.
Wiem.
Udałyśmy się do mieszkania Maresol by w spokoju porozmawiać.
- No to teraz mów. - powiedziała poważnym tonem siadając na kanapie - Co to miało znaczyć? Jaka bransoletka? Jaka Raquel? Jakie ciasto? O co tutaj w ogóle chodzi?
Zaczęłam szybko jej wszystkim opowiadać. O tym jak zaczęliśmy z Marciem spotykać się co jakiś czas. Nawet częstszy. Jak wymyślałam coraz to nowe wymówki by spędzić trochę czasu w jego towarzystwie. Jak szybko się zaprzyjaźniliśmy.
- A brak bransoletki zauważyłam ostatnio i myślałam, że już przepadła. - tłumaczyłam dalej - A Raquel to partnerka jego brata. Ciasta ostatnio wyszło mi trochę za dużo to podrzuciłam trochę Marcowi. Przepraszam, że nic ci nie mówiłam. Bardzo jesteś zła?
- Nie wiem co powiedzieć... - cały czas mówiła surowym tonem - Chociaż już wiem... - na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu - Jestem pewna... że będą z tego dzieci. - wybuchnęła śmiechem i rzuciła mi się na szyje.
_________________________________________________________________
Cześć i czołem :D
Postanowiłam wykorzystać ten jeden wolny dzień i nadrobić wasze opowiadania oraz dokończyć rozdział i go wreszcie opublikować :D
Nie ukrywam, że wiadomość, którą niedawno dostałam, że ktoś czeka na rozdziały dała mi dodatkowego kopa :D
Nie ukrywam, że wiadomość, którą niedawno dostałam, że ktoś czeka na rozdziały dała mi dodatkowego kopa :D
Bardzo przepraszam jeszcze raz za to wszystko, ale sytuacja wygląda tak, ze poprawy obiecać nie mogę. Będę się starała jak tylko mogę, ale nie wiem czy wszystko teraz pójdzie tak jakbym teraz tego chciała.
Mam nadzieję, że nadal będziecie chciały czytać moje wypociny ;) I mam nadzieję, że rozdział choć trochę się spodoba :D
Mam nadzieję, że nadal będziecie chciały czytać moje wypociny ;) I mam nadzieję, że rozdział choć trochę się spodoba :D
Pozdrawiam Was serdecznie ♥
Ja zawsze czekam choć nie zawsze to okazuje. Po prostu trochę mi się w życiu miesza, a jeszcze więcej mam obowiązków. Ale gdy tylko zobaczyłam wiadomość od Ciebie od razu czytam. Uwielbiam Twoje opowiadania a najbardziej to i gadanie Milagros ze swoimi myślami :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;**
Święte słowa - będą z tego dzieci :D Mam taką szczerą nadzieję! :D Czekam na kolejny i mam nadzieję, że będzie szybciej :P
OdpowiedzUsuńMelduje się!
OdpowiedzUsuńKochana, stęskniłam się, wiesz? Już myślałam, że nas tutaj zostawiłaś na pastwę losu :D
Bardzo podoba mi się ten rozdział. Nie wiem, jak to robisz, ale za każdym razem po prostu cały czas mam uśmiech na ustach. Uwielbiam sposób, w jaki to wszystko pokazujesz, świat naszych bohaterów. A dzisiaj to chyba początek najbardziej mi się spodobał, świetny ^^
Weny!
Buziaki :**
Z tego na pewno będą dzieci! :D
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać następnego rozdziału! :)
pozdrawiam
Dżagodaaa ;]
Fajnie jest czasem 'pobuszować' po Internecie, bo można wpaść na fajne, nowe opowiadania.
OdpowiedzUsuńBardzo spodobała mi się ta historia i zostaje tutaj do końca! Dodatkowo rozmowy z własnym alter ego są naprawdę mistrzowskie!
Hahah, z tego na pewno będą dzieci. ;D
Czekam na kontynuację i życzę weny. ;)