Długo myślałam i nie mogłam się ostatecznie zdecydować, ale wreszcie podjęłam decyzję.
Lepiej późno już wcale. Zaczynam powoli odzyskiwać wiarę w twój rozum.
Muszę tylko szybko powiadomić o wszystkim mamę i zaczynamy działać, abym mogła jak najszybciej wrócić do Barcelony.
- Masz chwilę? - wychyliłam głowę zza drzwi do pokoju mamy.
- Dla ciebie zawsze. - podniosła głowę z nad dokumentów - Rozumiem, że wreszcie się zdecydowałaś?
- Tak. - usiadłam na krzesełku naprzeciw niej - Wracam.
- Nie masz pojęcia jak się cieszę. - uśmiechnęła się - Nie rozumiem, dlaczego postępowałaś jak postępowałaś, ale dobrze, że w końcu zamierzasz się poprawić.
- Dziękuję. - westchnęłam - Trochę się jeszcze boje, ale tym razem może nie stchórzę.
- Oby. - chwyciła moją dłoń, która leżała na biurku - Pamiętaj, to że mnie i twojemu tacie się nie udało nie znaczy, że z tobą też tak może być.
Po obiedzie postanowiłam zadzwonić... Początkowo moim celem była Maresol, którą chciałam powiadomić o moim wcześniejszym powrocie do Hiszpanii. Jednak, gdy po raz kolejny odrzuciła moje połączenie zmieniłam adresata. Może i wolałam, żeby mój przylot pozostał dla Marca niespodzianką, ale nie znaczyło to, że nie mogłam do niego zadzwonić.
Mogłam go przynajmniej usłyszeć, porozmawiać i jakoś trochę wyciszyć tęsknotę.
Westchnęłam i wybrałam numer Hiszpana.
- Prywatna asystentka pana Bartry. Dzień dobry w czym mogę pomóc. - usłyszałam roześmiany kobiecy głos. W oddali było słychać również gwar, toczące się rozmowy śmiech - Halo? Jest tam ktoś? - zatkało mnie.
- Sara oddawaj to. - usłyszałam w tle głos Marca, który prawdopodobnie odzyskiwał swój telefon - Tak, słucham? - powiedział, gdy już miał w rękach swoją własność.
- Cześć Marc. - szepnęłam - Słyszę, że przeszkadzam... Zadzwonię kiedy indziej. - szybko się rozłączyłam.
Tylko się nie rozpłacz.
Eric
Trzeba było coś wymyślić, żeby poprawić humor mojemu bratu, który od wyjazdu Milagros wygląda jakby mu ktoś Ninę zabił. Wpadłem więc na ten pomysł ze spotkaniem rodzinnym.
Początkowo wydawało mi się, że odniosłem sukces. Marc nikogo nie unikał, chodził uśmiechnięty. Wyczułem jednak, że jest coś nie tak, gdy zniknął mi z oczu.
- Sara, nie wiesz, gdzie zniknął Marc? - zaczepiłem jedną z naszych kuzynek.
- Nie... Zniknął zaraz po tym jak zadzwoniła do niego jakaś dziewczyna.
- Dzwoniła Milagros?
- Chyba tak. - powiedziała - Wydaje mi się, czy źle zrobiłam, że to ja odebrałam ten telefon z dość głupim tekstem? - spytała.
- Gorzej nie mogłaś. - opuściłem taras i wszedłem do domu chcąc jak najszybciej znaleźć brata.
Na szczęście nie postanowił uciec tylko siedział przy stole kuchennym wpatrując się w ekran telefonu.
- Słyszałem od Sary co się stało. - powiedziałem siadając naprzeciw niego.
- Nawet nie porozmawialiśmy. Stwierdziła, że przeszkadza i się rozłączyła. - westchnął.
- Próbowałeś oddzwonić?
- A myślisz, że nie? - uniósł się lekko - Nie odbiera. Mogłem lepiej pilnować tego cholernego telefonu. - uderzył pięścią w stół.
- Spokojnie.
- Ty nie słyszałeś jej głosu. Zawiodłem, doskonale to było słychać.
Nie mogłem tak zostawić tej sytuacji. Chyba każdy zauważył, że przez resztę wieczoru Marc nie był już sobą. Poczułem się w obowiązku aby coś z tym zrobić.
Gdy wszyscy już spali wyszedłem cicho na balkon aby wykonać telefon. Spisałem z telefonu Raquel numer do Milagros. Nie wiem skąd go miała, ale to ułatwiło mi zadanie.
- Słucham. - pierwszy sukces jest.
- Cześć Mili. Eric z tej strony.
- Cześć. Stało się coś, że dzwonisz... Z tego co mi się wydaje jest u was dość późno.
- Nic się nie stało, ale muszę z tobą porozmawiać. - zacząłem - Wiem, że dzwoniłaś dzisiaj do Marca i co było dalej. Ale to wszystko nie było...
- Eric, wiem co usłyszałam... - przerwała mi - Nie mam niczego za złe. Minęło trochę czasu, więc...
- Ale wysłuchaj mnie do końca. Zorganizowałem dzisiaj spotkanie rodzinne, a telefon Marca odebrała nasza kuzynka Sara. Nie miała pojęcia o całej sytuacji i postanowiła trochę pożartować. - tłumaczyłem - Marc nadal jest sam i czeka na ciebie.
- Chyba postąpiłam zbyt pochopnie. - odezwała się po chwili ciszy.
- Chciałbym być szczery więc muszę Ci powiedzieć, że chyba nie pierwszy raz.
- Tak, wiem. Ale już niedługo wracam.
- Na prawdę?
- Tak. Trzeciego czerwca wyląduję z powrotem w Barcelonie. - powiedziała, a mnie olśniło.
- Trzeciego czerwca, tak? - uśmiechnąłem się sam do siebie - A może zamiast tego wylądowała być w Niemczech?
_____________________________________________________
Miałam napisać ten rozdział później.
Ale jakoś tak wyszło, że mam już powyżej uszu pedagogiki i filozofii więc postanowiłam zrobić coś co sprawi mi większą przyjemność :D
I w sumie ten rozdział miał wyglądać zupełnie inaczej, ale moja siostra wymyśliła Sarę i wyszło tak ;)
Przed nami jeszcze tylko epilog! Cieszycie się? :P
Jak to tylko epilog?!
OdpowiedzUsuńDopiero się rozkręca!
Czekam na dużo więcej!!
Dżagodaaa ;]
Jestem!
OdpowiedzUsuńRozdział cudny, jak wszystkie poprzednie ^^
Ale... jak to epilog? Żartujesz? Ja nie chcę jeszcze końca :(
Weny, buziaki :**
Jestem ! Przepraszam, że tak późno, ale już wszystko nadrabiam :D
OdpowiedzUsuńRozdział... *.* <3 Jak dobrze, że Eric zadzwonił do Mili, bo mogłoby się skończyć katastrofą. Jestem bardzo ciekawa tych Niemiec...
To, że został już tylko epilog mi sie bardzo nie podoba, ale nic na to nie poradzę... Liczę tylko na to, że będzie równie dobry jak ten rozdział, a może nawet i lepszy :)Czekam !
Buźka ;*
Jestem i ja spóźniona!
OdpowiedzUsuńTak dobrze, że Mili zdecydowała się na powrót! Zapętliło się trochę, ale Eric stał na straży! :D
Czekam na ciąg dalszy!